Ostatnio
odkryłam, że na rynku gier planszowych istnieje posucha w zakresie gier o
zimowej tematyce. Dotąd rolę lekkiego tytułu na zimowe wieczory pełniło u nas
wyłącznie Wsiąść do pociągu: Kraje północy (wersja ze ślicznie ośnieżonymi
wagonikami na kartach), ale ostatnio do kolekcji dołączyła nowość: IceCool,
czyli... gra w pstrykanie pingwinów (nie, nie ma tu przejęzyczenia). I od razu
podbiła serca graczy.
Wykonanie
 |
Zawartość głównego pudełka |
Po otwarciu
pudełka pierwszą rzeczą, na którą pada nasz wzrok są... kolejne pudełka.
Stanowią one pomieszczenia, z których będziemy budować naszą lodową szkołę.
Karton jest solidny i mimo kilkunastu rozgrywek (i to żywiołowych - inaczej się nie da) nie doznał żadnego uszczerbku. W
pudełku znajdziemy też 16 drewnianych rybek (po 3 w kolorze graczy i 4 białe,
do spinania ścianek pomieszczeń). Do tego mamy też trzy rodzaje kart - po
jednej z przypomnieniem koloru gracza, po jednej legitymacji w tym samym
kolorze, oraz cała talia kart z punktami, o które gracze będą walczyć w trakcie
rozgrywki.
 |
Sprawcy całego zamieszania |
Najbardziej
zachwycającym elementem są, oczywiście, pingwiny. Mamy do dyspozycji 4 kolory
przyjemnie ciężkich pingwinów, które działają jak klasyczna wańka-wstańka - po
popchnięciu zawsze wracają do standardowej, pionowej pozycji. Pingwiny są
solidne - nawet gdy jeden rozpadł się po upadku na kafelki w czasie zbyt
emocjonującej rozgrywki, wystarczyło wcisnąć go z powrotem w podstawę i na
dłuższą metę nie doznał żadnego uszczerbku.
Przygotowanie do gry
 |
Złożona plansza z kotem dla skali ;) |
Nie ma tu
typowej planszy - musimy sami zbudować szkołę, składającą się z 5 pomieszczeń i
przejść między nimi. Montaż jest szybki intuicyjny, bo przejścia między
pomieszczeniami oznaczono kropkami w różnych kolorach. Dla stabilności ściany
spina się białymi rybkami, a pozostałe rybki w kolorach graczy (po 3 sztuki na
gracza) umieszcza się nad odpowiednio oznaczonymi drzwiami. Każdy z graczy
otrzymuje też pingwina w wybranym kolorze oraz jego legitymację szkolną.
Jak to działa?
Zasady są
niezwykle proste i jasno wyłożone w instrukcji. W grze wcielamy się w grupkę
uczniów, próbujących urwać się z lekcji w poszukiwaniu ryb, oraz woźnego, który
musi łobuzów wyłapać i zabrać im legitymacje. Dla zachowania równowagi, gra
trwa tyle rund, ilu jest graczy - tak, żeby każdy choć raz wcielił się w postać
woźnego i zapolował sobie na współgraczy.
 |
Brama z rybami graczy |
Runda kończy
się, gdy któryś z uczniów zdobędzie wszystkie 3 ryby w swoim kolorze, lub gdy
woźny zatrzyma legitymacje wszystkich pingwinków. Ryby zdobywa się za przejście
przez drzwi, nad którymi znajdują się drewniane rybie znaczniki, a legitymacje
- za ustrzelenie swoim pingwinem pingwina innego gracza (ale gracz pozbawiony
legitymacji może kontynuować polowanie na ryby).
Za każdą
zdobytą rybę oraz za każdą zatrzymaną legitymację uczniowską gracz pobiera
następnie losową kartę punktów o wartości 1, 2 lub 3; rozrzut punktowy jest dość
duży, ale na pocieszenie każde dwie karty o wartości 1 możemy wykorzystać jako
dodatkowy ruch. Na zakończenie podsumowuje się punkty ze zdobytych kart - gracz
z największą ich liczbą wygrywa grę.
 |
...pingwin w akcji |
Tyle w
teorii - praktyka to celowanie i pstrykanie pingwinami, które wcale nie jest
takie proste, mimo wskazówek w instrukcji. Pingwiny potrafią biec prosto,
skręcać i przeskakiwać ściany w lodowej szkole - co prawda mi sztuczka ze
skokiem nie udała się jednak ani razu, choć niektórzy rywale byli na tyle zdolni,
że ich pingwinów szukaliśmy poza planszą, stołem, a nawet w sąsiednim pokoju
(wskazówka: z okolicy stołu usunąć delikatne szklane elementy). Przed
rozpoczęciem gry warto umożliwić graczom poćwiczenie w praktyce, jak sterować
pingwinem.
Skalowalność
i interakcja
W zasadzie
nie ma znaczenia, ile osób siada do rozgrywki, ale to jeden z tych tytułów,
przy których im nas więcej, tym weselej. Troszkę zastanawia fakt, dlaczego
liczbę graczy ograniczono zaledwie do 4 - plansza spokojnie pomieściłaby więcej
szalonych pingwinów, a gra dodatkowo rozwinęłaby swój potencjał jako
imprezówka. Być może zostanie to skorygowane później przez dodatki.
 |
Woźny na polowaniu |
Interakcja
jest spora, zwłaszcza w komplecie graczy - w swoim ruchu bardzo łatwo jest
niechcący przepchnąć innego gracza na mniej korzystną pozycję (albo pomóc mu i
przerzucić go przez drzwi - jest to równie prawdopodobne). Do takiego kontaktu
dochodzi raczej wyłącznie przez przypadek, bo nikt nie będzie marnował cennego
ruchu na dokuczenie czy pomoc innemu graczowi.
 |
Zestaw dla gracza |
Inaczej ma
się sprawa w przypadku woźnego, którego celem jest trafienie wszystkich graczy,
jednak również tu nie pojawiają się negatywne emocje ani frustracja, bo na
szczęście zrezygnowano z eliminacji graczy - pingwin, którego legitymację
skonfiskowano, nadal kontynuuje zabawę.
Wrażenia
 |
Pstrykamy pingwina... |
Nie do końca
wiedziałam, czego się spodziewać po podobnej grze - nie mieliśmy dotąd w
kolekcji żadnej podobnej gry z tak rozbudowanym elementem zręcznościowym.
IceCool to idealna gra imprezowa - testowana na czterech różnych grupach, w
każdej okazała się absolutnym hitem. Tylko raz zdarzyło się, żeby rozegrać
jedną partię - pingwiny mają w sobie coś uzależniającego, co skłaniało do
rozgrywania gier seriami. Zasady tłumaczy się dosłownie w minutę, rozgrywka
jest bardzo szybka, a przede wszystkim - niesamowicie angażująca i
zabawna.
Jest to
jednocześnie gra, przy której nie siedzi się przy stole. Najwygodniejsza forma
to stolik na środku i gracze biegający wokół z kartami w garści, bo przecież
zależnie od tego, gdzie przebywa nasz pingwin, musimy odpowiednio ustawić się
do strzału. To dodatkowo podkreśla lekki, imprezowy charakter gry. Problemem
bywa tu zachowanie kolejki, ale gracze na ogół świetnie pilnują siebie nawzajem
i łatwo uniknąć nadmiernego zamieszania.
 |
Karty - główne źródło losowości |
Znajduję
tylko jeden minus - losowość. Wyścig o to, kto pierwszy zbierze swoje ryby,
jest tylko pozorny, bo o wyniku decydują karty z punktami za ryby, które, jak
wspomniałam, mają spory rozrzut (od 1 do aż 3 punktów). Końcowy wynik uzyskany
na kartach może w ogóle nie odzwierciedlać tego, jak szło nam pstrykanie w
danej partii - król strzelców może zająć ostatnie miejsce. Mimo tej jawnej
niesprawiedliwości, nikt nie poczuł się dotknięty w czasie żadnej z ponad 20
rozegranych partii - prawdopodobnie ze względu na lekki charakter rozgrywki i
masę śmiechu, jaki ona wywołuje. Tu liczy się po prostu dobra zabawa,
zwycięstwo jest drugorzędne.
 |
Fragment "lodowej szkoły" |
Na pewno nie
jest to gra, w którą można grać bez przerwy - rozgrywki nie są szczególnie
zróżnicowane, ciężko też mówić o wielu drogach do zwycięstwa. Jednak z całą
pewnością gra zostanie u nas w kolekcji i będzie wracać na stół zawsze wtedy,
gdy będziemy mieli ochotę na lekką grę imprezową, która potrafi rozruszać
(dosłownie!) każdego gracza. Niezależnie od wieku i zaawansowania.
 |
Komfortowe, podłużne pudełko ;) |
Plusy:
- wykonanie;
-
innowacyjna plansza;
- proste,
eleganckie zasady;
- świetna
skalowalność;
- spora
regrywalność i syndrom „kolejnej partii” (pod warunkiem, że nie katujemy gry
codziennie i w nieskończoność).
Minusy:
- losowość w
kartach, w niesprawiedliwy sposób rozstrzygająca grę.
Tytuł: IceCool
Autor: Brian Gomez
Wydawnictwo: Rebel
Liczba graczy: 1-4
Czas gry: 15-30 minut
Za możliwość zrecenzowania "pingwinów"
dziękuję
wydawnictwu Rebel:
O mamo, jakie fajne!:D 5-latek da radę?
OdpowiedzUsuńZ takim maluchem nie grałam :) Na pewno pstrykanie nie jest calkiem proste i wymaga odrobiny precyzji, ale patrząc na to, jak potrafili się zafiksować dorośli gracze, myślę, że dziecko poradzi sobie równie dobrze (choć pewnie może się bardziej wkurzać niepowodzeniami). Poza tym w wielu sytuacjach drobne palce będą atutem... więc na pewno warto spróbować :)
UsuńMoja sześcioletnia siostra jest lekko rozczarowana innym mało udanym prezentem z pingwinami w roli głównej, więc może to będzie lepsza opcja ;) Rozważam jeszcze Pingwiny na lodzie. Muszę zastanowić się nad tym, co lepiej przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńPingwinów na lodzie niestety kompletnie nie znam, ale Ice Cool robi wrażenie i rozgrywka, i komponentami, wiec może będzie bardziej trafione ;)
Usuńooo wygląda ciekawie, muszę przetestować ze swoim dzieckiem...zwłaszcza, że zasady są w miarę proste... ale widzę, że i u Ciebie był jeden nie lada gracz!
OdpowiedzUsuńPrzetestuj, strasznie sympatyczny tytuł, przy okazji jeden z tych, gdzie i Ty nie będziesz się nudzić, to nie jest zabawka tylko dla dzieci.
UsuńGeneralnie planszówki i koty dobrze idą z sobą w parze - Muszu nie odpuści nam żadnej partii, zwłaszcza z taką fajną planszą i turlającymi się elementami ;)
uwielbiam wszelakie gry , a ta wygląda na mega ciekawą, chociaż moja córcia jeszcze za mała, ale mam sporo gier, które trzymam póki nie podrośnie :d
OdpowiedzUsuńA ile ma? Podrośnie do takich gier pewnie szybciej niż się spodziewasz ;)
UsuńNie traktowałabym tej karty za 1 jak taki zupełny minus. W końcu daje szansę na kolejne "pstryknięcie pingwina", a to jest nawet cenniejsze niż dodatkowy punkt. Bo można wpaść na woźnego... Albo przepchnąć innego gracza przez drzwi :D Ewentualnie przesunąć się o centymetr (najważniejsze, żeby w odpowiednią stronę :P).
OdpowiedzUsuńSwoją drogą jak na mój brak koordynacji oko-ręka to zaskakująco często wpadałam na woźnego... :P
Ale żeby użyć bonusa, musisz mieć dwie "jedynki", co oznacza, że zebrałaś już 2 z 3 swoich ryb - i dostajesz za to tylko/aż jedno pstryknięcie. Jeśli ktoś zebrał też dwie ryby i zdobył za jedną 2, a za drugą 3 punkty, to to jedno pstryknięcie Cię nie uratuje ;)
Usuń